Pierwszy przed jesienny weekend wykorzystany na maksa na pracę w sadzie. Śliwki obrażone brakiem czasu właścicielki pospadały z drzew i postanowiły użyźnić glebę. Udało mi się uratować spore wiaderko i wypróbować swoje kuchenne umiejętności.
Na początek Śliwki w zalewie korzennej.
-śliwki bez pestek podzielone na połówki
- 2,5l ciepłej wody
-4 goździki
-2 łyżeczki cynamonu
-0,5 szklanki octu
-0,5 szklanki cukru
Cukier rozpuszczamy w ciepłej wodzie, dodajemy pozostałe składniki, zalewamy nimi śliwki ciasno ułożone w słoikach. Pasteryzujemy. Ja wstawiam na 15min do piekarnika nagrzanego w 130st
Przepis wynaleziony w sieci na stronie Moni
http://moniagotuje.blogspot.com/2013/09/korzenne-sliwki-w-occie.html
Przydały mi się słoiczki przytargane z dżemem z Włoch, taka już jestem śmieciara :)
Moje śliweczki wygladają tak
Na deser pyszne prościutkie ciasto.
Pierwsza blacha wpadła do brzuchów w godzinę, więc powstało x2
-Śliwki umyte , bez pestek dzielimy na połówki o.k 0,5 kg
-Do drugiego naczynia wsypujemy: -
-1,5 szklanki mąki pszennej
-0,5 szklanki oleju
-0,5 szklanki cukru
-4 jajka
Dokładnie mieszamy aż powstanie jednolita masa. Wykładamy na blachę wysmarowaną tłuszczem i oprószoną mąką
Na wierzchu układamy śliwki
Piec w piekarniku nagrzanym do 180st ok 50-60min
A na koniec kilka jesiennych fotek z mojej uroczej śliwkowej okolicy :)